sobota, 3 października 2020

Nowe możliwości

 

Studentko, Studencie, Doktorantko, Doktorancie czy Twoje badania naukowe skupiają się wokół szeroko rozumianych nauk przyrodniczych? Uczestniczysz w różnych projektach i szukasz możliwości, aby podzielić się uzyskanymi wynikami, a jednocześnie chciałbyś zdobyć kilka punktów naukowych jakże potrzebnych do uzyskania stypendium naukowego? Koło Naukowe Studentów Ochrony Środowiska ma dla Ciebie idealną propozycję. Możesz opublikować artykuł w monografii, pt. „Wyzwania Ochrony Środowiska” warunek jest jeden tematyka artykułu musi być związana z szeroko pojętą ochroną środowiska. Jeśli jesteś zainteresowany współpracą z nami w tej kwestii napisz na kns.ochrony.srodowiska@gmail.com prześlemy Ci instrukcję jak formalnie powinien wyglądać artykuł oraz formatkę do recenzji, bowiem aby artykuł został dopuszczony do druku należy przesłać dwie recenzje z czego jedna musi zostać napisana przez samodzielnego pracownika naukowego, natomiast druga przez doktora. Na zgłoszenia chęci publikacji czekamy do 16.10.2020 r. Termin wysłania artykułów i dwóch recenzji mija 16.11.2020 r.

 

Za publikacje samodzielnego artykułu w naszej monografii możesz uzyskać 20 pkt MNiSW.

środa, 17 lipca 2019

Projekt edukacja

Historia, którą Wam opowiem, zaczęła się w czeluściach gmachu przy placu Borna. Nie jest to, co należy zaznaczyć już na wstępie, zwykły budynek - kryje bowiem w sobie kilometry korytarzy, zakamarków i pracowni, których nie powstydziłby się dr Frankenstein. Wszystko to tworzy klimat mroczny i fascynujący zarazem, który można przyrównać chyba tylko do laboratoriów szalonych naukowców pracujących w dziewiętnastym wieku, usiłujących wyrwać naturze podstawowe prawa nią rządzące, a następnie ujarzmić je w celach mniej lub bardziej szlachetnych. Właśnie tymi korytarzami przechadzali się przybyli przedwcześnie na spotkanie członkowie naszego koła, rozważając z nudów problemy podświadomie narzucane przez demony tych wnętrz, takie jak, w moim przypadku, kwestia świadomości obwodów elektrycznych, do czego bodźcem była rzecz z pozoru błaha – świdrujący dźwięk starych transformatorów zasilających jarzeniówki rzucające trupioblady blask na sfatygowane podłogi Instytutu i zmarszczone czoła studentów. Gdy wybiła siedemnasta, a wszyscy dotarli na miejsce, Anna ogłosiła początek zebrania. Temat swą prozaicznością kontrastował z brutalnie przerwanymi korytarzowymi strumieniami świadomości -  mieliśmy dyskutować o najbliższym projekcie edukacyjnym. Kontrast ów wprowadził mnie w odrętwienie i tym razem, zapewne z powodu wspomnienia o uczniach, skierował moje myśli ku nieetycznym eksperymentom na dzieciach dokonywanym zarówno przez biologów domorosłych, jak i tytułujących się profesorami. Z tego stanu wyrwało mnie pytanie rzucone przez którąś z członkiń:


– No, to jakieś pomysły?

Jak nietrudno się domyślić, mając myśli zajęte takimi sprawami, trudno mi było rzucić błyskotliwym pomysłem niczym asem z rękawa, toteż postanowiłem od tego czasu przynajmniej przysłuchiwać się rozmowie. Wynikło z niej, że większość uczestników zebrania jest za zorganizowaniem lekcji w szkole podstawowej. Wspomnienie o ośmioletniej podstawówce wywołało u mnie poczucie starości, tak nietypowe przecież dla dwudziestodwulatka, ale choć trochę usprawiedliwione tym, że sześcioletnie podstawówki wraz z gimnazjami już przecież przestały istnieć. Nie chcąc pozostawać w tyle z pomysłami, jąłem zastanawiać się, jakie to zajęcia z biologii sprawiły mi największą radość w czasach szkolnych. Dość szybko przypomniałem sobie oznaczanie jakości wody w potoku Jawornik na podstawie podstawowych parametrów chemicznych i składu gatunkowego bentosu. Stanęły mi przed oczami wybredne jętki zwane jednodniówkami, wstrętne pijawki i ciekawsko wyglądające ze swoich domków larwy chruścików.

- Eureka! - zakrzyknąłem nieświadomie, dziwiąc się spojrzeniom z całej sali wycelowanym w moją stronę.
- Yyyyy... Ten... Co powiecie na hydrobiologię? - rzekłem nieco zmieszany, nieśmiało licząc jednak na swój autorytet prowadzącego fakultet z ekologii we wrocławskiej „czternastce”.
- Świetnie, niedawno mieliśmy o tym zajęcia! - padło z ust Zofii.



Ostatecznie udało nam się ustalić, że przygotujemy plansze do oznaczania gatunków zawierające informacje o stanie zanieczyszczenia wody, na który wskazuje występowanie tych organizmów. Niestety trzeba było porzucić pomysł oznaczania fosforanów i azotanów ze względu na koszty, postanowiliśmy jednak wypożyczyć chociaż pehametr, by pokazać uczniom coś nieco więcej niż same organizmy. Trzeba było tylko ustalić podział obowiązków związanych z projektem.

- No, to ja pójdę zebrać próbki, kto idzie ze mną? - powiedziałem oplatając wzrokiem całą salę, licząc na zgłoszenia, ale w pierwszej chwili na twarzach dostrzegłem jedynie zdziwienie, spowodowane prawdopodobnie tym, że student genetyki chce łazić po jakichś bajorach.
- Ja chętnie. - odparła Anna, nasza sekretarz, moja towarzyszka doli i niedoli w trudzie zbierania danych do projektu „Wrocławskie parki pod lupą”, zwiastunka trudu i ciężkiej pracy.
- Ideolo. - tą jakże rozbudowaną wypowiedzią wyraziłem swoją aprobatę dla zaangażowania Ani.

Czując się usatysfakcjonowany swoją dotychczasową aktywnością na zebraniu, powróciłem do poprzednich myśli. W związku z tym korciło mnie, żeby podyskutować trochę o tych obwodach elektrycznych. W wielkodusznym geście powstrzymałem się jednak, mając na uwadze cenny czas uczestników zebrania, który, odmierzany zupełnie niepasującym do tego wnętrza nowym zegarem na baterie, zdawał się płynąć nieporównywalnie szybciej w stosunku do tak niedawnej przecież chwili oczekiwania przed salą.

- Oto wyzwanie dla pracujących tu fizyków! - pomyślałem i czekałem tylko na zakończenie spotkania, na którym ustalono jeszcze, że zajęcia będą podzielone na część teoretyczną i praktyczną. Czas ten nie okazał się zbyt długi, zatem po zebraniu mogłem pozwolić sobie na krótką przechadzkę po korytarzach Instytutu i na chwilę oddać się rozmyślaniom leżącym na pograniczu nauki i filozofii bez obaw, że spóźnię się na kolejne zajęcia tego dnia.


*


Telefon obudził mnie entuzjastycznymi fanfarami o nieludzkiej szóstej pięćdziesiąt. Zakląłem siarczyście, po czym zacząłem zastanawiać się, po co miałbym wstawać tak wcześnie. Po kilku sekundach intensywnego eksploatowania ścieżek neuronalnych zdałem sobie sprawę, że nadszedł sądny dzień zebrania próbek i przeprowadzenia lekcji. Nie mając czasu na jedzenie śniadania, zaparzyłem sobie kawę, wykonałem poranną toaletę i przebrałem się w strój, który możecie podziwiać na zdjęciu. Mam to szczęście, że mieszkam niecałe 10 minut pieszo od miejsca poboru próbek, nie musiałem więc korzystać z komunikacji miejskiej i mogłem nieco orzeźwić umysł porannym, rześkim powietrzem. Na miejscu była już oczywiście (prawie) zawsze punktualnie wyposażona w sprzęt Anna, zaczęliśmy więc szukać dobrego miejsca do pobrania organizmów bentosowych. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że trzeba wejść na środek stawu, co oznacza mniej więcej poziom wody nieco powyżej kolan! Niestety w programie genetyki i biologii eksperymentalnej z oczywistych względów brak takich rozrywek, toteż, mimo wyjazdów z SKN Ekologów, zdążyłem zatęsknić za zmoknięciem i ubłoceniem w terenie. Wprawiło mnie to w entuzjastyczny nastrój, co nie pozostało bez wpływu na moje nastawienie do prowadzenia lekcji mniej więcej godzinę później. Po zebraniu pokaźnej ilości materiału, udaliśmy się do mieszkania, bym mógł przebrać się w coś nieco bardziej wyjściowego i poszliśmy się na przystanek tramwajowy, by dotrzeć do szkoły, w której mieliśmy przeprowadzić zajęcia.




Na ulicę Górnickiego, przy której mieści się SP nr 84 imienia Obrońców Pokoju dotarliśmy z kilkunastominutowym zapasem. Na miejscu powitaliśmy się ze współprowadzącymi - Patrycją i Hubertem, a następnie ustaliliśmy z nauczycielką biologii plan wyjścia do parku Tołpy. Uczniowie byli już przez Anię i Patrycję zapoznani z ideą bioindykacji, więc bez zbędnych ceregieli przeszliśmy nad staw w parku Tołpy. Tam pokazaliśmy, jak mierzy się przejrzystość wody krążkiem Secchiego i daliśmy co odważniejszym spróbować swoich sił w odnajdywaniu larw żyjących w bentosie. Niestety nie mogliśmy wpuścić dzieci na środek stawu, zatem musiały zadowolić się pobieraniem materiału z brzegu. Ograniczyło to wprawdzie liczbę odnalezionych organizmów, wzmogło za to satysfakcję tych, którym się udało wyłowić kilka larw jętek.

Po powrocie do sali pokazaliśmy uczniom, jak mierzy się odczyn wody, a następnie podzieliliśmy ich na grupy i przekazaliśmy materiał pobrany w Parku Szczytnickim. Pierwszym ich zadaniem było postawienie hipotezy na temat stanu czystości analizowanej wody. Przypomnieliśmy oczywiście, że hipoteza może być błędna, daliśmy jednak pewne wskazówki co do tego, jakiej czystości można się spodziewać - powiedzieliśmy kilka słów o lokalizacji akwenu i poprosiliśmy uczniów o powąchanie próbki osadu dennego pachnącego świeżą wonią siarkowodoru, ponadto podaliśmy zmierzoną przez nas przejrzystość. Po tym wprowadzeniu, uczniowie zajęli się swoimi próbkami. W identyfikacji bioindykatorów pomogły im przygotowane przez nas plansze i lupy. Dzieci wykazały się niemałym zainteresowaniem, dopytywały o poszczególne organizmy. Naprawdę dobrze poradziły sobie z zadaniami i w efekcie, po krótkim przypomnieniu podstawowych zasad tolerancji ekologicznej, wszystkie grupy wyciągnęły wniosek o średniej jakości wody stawowej z Parku Szczytnickiego. Należy tutaj zwrócić uwagę na nieocenioną pomoc nauczycielki biologii, pani Jolanty Michalec, która pomogła nam w zapanowaniu nad klasą, sama będąc żywo zainteresowana prowadzoną przez nas lekcją. Podziękowania składamy także na ręce dyrekcji SP nr 84 za zgodę na przeprowadzenie zajęć, pracownikom Katedry Ekologii, Biogeochemii i Ochrony Środowiska za użyczenie krążka Secchiego oraz pracownikom Zakładu Geologii Stosowanej, Geochemii i Gospodarki Środowiskiem za użyczenie pehametru.




*

Tak kończy się ta opowieść o tajemniczym budynku i projekcie w nim wymyślonym. Pozostaje mieć nadzieję, że jego wnętrza staną się inspiracją do następnych działań, spotkań i przemyśleń. Co do obwodów elektrycznych - może to my jesteśmy komputerami zamkniętymi w podziemiach jakiegoś Instytutu?


Na koniec kilka zdjęć z naszego projektu plus podziękowania od szkoły.








Autor artykułu: Filip Borkowski

piątek, 12 kwietnia 2019

Wilka Pacyficzna Plama Śmieci

Czym tak właściwie jest ta Pacyficzna Plama Śmieci? Otóż jest to duże dryfujące skupisko śmieci i plastikowych odpadów utworzone przez prądy oceaniczne w północnej części Oceanu Spokojnego między Kalifornią, a Hawajami.


rys.1 Plama znajduje się w Wirze Północnopacyficznym, jeden z pięciu głównych wirów oceanicznych.

Z czego tak właściwie składa się wyspa śmieciowa? Według wyliczeń naukowców 99,9% krążącej masy śmieciowej to plastik. 3/4 z tego to odpady o średnicy przekraczającej 5cm, z czego 46% to utracone przez rybaków sieci. Mikroplastik (drobinki o średnicy liczonej w milionowych częściach metra) stanowi ledwo 8% masy Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci, jednocześnie jest to aż 94% z 1,1-3,6 bln kawałków plastiku, które w niej dryfują. 

Śmieciowa wyspa ma masę aż 45-129 tys. ton. Według badaczy w latach 70 ubiegłego wieku zagęszczenie dryfujących w niej odpadów wynosiło 0,4 kg na kilometr kwadratowy. W 2015 jest to już 1,23 kg na kilometr kwadratowy, jest to trzykrotnie więcej. 

W całym oceanie dryfują miliony ton plastiku. Śmieci, które nie ulegają biodegradacji. Rozpadają się za to na mniejsze drobinki pod wpływem różnych czynników (np. wody, wiatru, słońca), trafiają przez to do organizmów żywych, a tym samym do piramidy troficznej. 

"Naukowcy znajdują dziś plastik w soli morskiej, wodzie butelkowanej, rzekach, jeziorach, oceanie. Na Hawajach odkryli nawet plastikowe skały. Ba, plastikowe drobinki - oderwane choćby z syntetycznych ubrań - unoszą się w powietrzu i są przez nas wdychane."

Żyjemy w świecie plastiku. W ciągu zaledwie 65 lat jego produkcja wzrosła z 2 mln ton do 380 mln ton rocznie.


Czy da się jednak usunąć śmieciową wyspę?
Sprawne usunięcie dryfującego śmietniska to zadanie na pozór wręcz niemożliwe do wykonania, a jeśli już, to wymagające ogromnych nakładów finansowych. Podjął się go jednak 24-letni Holender Boyan Slat. Już kilka lat temu Slat założył non-profitową organizację The Ocean Cleanup, której udało się zebrać ponad 2,2 miliony dolarów za pośrednictwem serwisów crowdfundingowych. 8 września 2018 roku zostanie uruchomiony system pływających po powierzchni oceanu rur, wykorzystujących podwodne sieci do gromadzenia odpadów w centrum konstrukcji. Jego działanie obrazuje poniższy film – miejmy nadzieję, że wynalazek okaże się skuteczny i pomoże usunąć śmieci z oceanów. Bo należy wiedzieć, że chociaż pacyficzna wyspa jest największa na świecie, to nie jest jedynym tworem tego typu.

Po więcej informacji o organizacji możesz sięgnąć tutaj >> https://www.theoceancleanup.com/

Źródł

piątek, 30 listopada 2018

Dołącz do nas!


Czy myślałeś kiedyś o bezpośrednim zaangażowaniu się w projekty badawcze? Nie nudzi Cię praca w laboratorium? Chcesz zdobyć dodatkowe doświadczenie? 

Jeśli tak to masz IDEALNĄ okazję by dołączyć do KNS Ochrony Środowiska!

niedziela, 25 listopada 2018

Co nowego w roku 2019 ?


Po dłuższej przerwie powracamy ! Wraz z nowym planem działań, motywacją i chęciami !

Co nowego zaplanowaliśmy na nadchodzący rok 2019 ?

  • Już wkrótce czeka nas publikacja badań dotyczących  projektu „ Parki wrocławskie pod lupą” realizowanego w roku 2014 przez naszych poprzedników oraz w 2018 kontynuowanych przez nas ! To bardzo duże wyróżnienie, że mogliśmy kontynuować ów projekt oraz porównać rzetelne dane z naszymi.
  • Od listopada zaczynami warsztaty z programów komputerowych: ArcMap oraz AutoCad, które będą pomocne przy realizacji przyszłych projektów !
  • W tym roku mamy zamiar posadzić las, a gdzie to się zobaczy !
  • W nadchodzącym semestrze realizujemy projekt szerzenia edukacji w innych miastach
  •  Nie można zakończyć planu pracy bez dodatkowego wolontariatu ! A gdzie tym razem?
  • Może nad morze ? Zgłoszone zostały dwa Parki Narodowe : Gór Stołowych oraz Białowieski.


Jeśli masz chęci, pomysł, motywację i chcesz poszerzać wiedzę, zdobyć doświadczenie:

DOŁĄCZ DO NAS !

niedziela, 11 listopada 2018

PODSUMOWANIE NASZYCH DZIAŁAŃ W ROKU AKADEMICKIM 2017/2018!


             Dzięki ogromnemu zaangażowaniu naszych członków Koła Naukowego Studentów Ochrony Środowiska zakończyliśmy rok akademicki 2017/2018 i zaczynamy NOWY!

            Podsumowując nasze działania należy pamiętać o projekcie Parków Wrocławskich, gdzie pobraliśmy próbki glebowe oraz zrobiliśmy inwentaryzację roślin inwazyjnych.  Ale to nie koniec! W przyszłym roku czekają nas badania cieków, stawów oraz mikrobiologia! Co to będą za badania!




















Inwentaryzacja roślin inwazyjnych prowadzona przez Anię i Filipa z pomocą Huberta, Zuzi i Michała



















Badania glebowe od próbek do laboratorium w wykonaniu Marty, Ani, Agaty i Patrycji oraz Zuzi i Michała😊

Zrealizowanym projektem od początku do końca została koncepcja naszej Agaty na szerzenie edukacji przyrodniczej w szkołach podstawowych we Wrocławiu. Omówione zostały zagadnienia dotyczące: wody, powietrza, gleby, bioróżnorodności, ale również zastanowiliśmy się nad aspektem odpadów - czy są szansą czy może zagrożeniem? Kwintesencją naszej pracy okazały się prace uśmiechniętych i wyedukowanych dzieci! 




Młodzi adepci zaskoczyli nas swoją energią i niepohamowaną rządzą zdobywania wiedzy!
























Agata wspaniale zaprezentowała treści ogólno- środowiskowe, a Marta i Bartek zauroczyli naszych słuchaczy krecikiem i zagadnieniem glebowym!






















Dagmara ideologicznie przestawiła problem powietrza, natomiast Zuzia i Michał opowiadali o faunie i florze w naszym otoczeniu.

Nasz wyjątkowy Michał zadbał o wszystkie dzieci!
Prace naszych młodych adeptów: 




Nie można zakończyć sprawozdania bez naszego WOLONTARIATU!

Udział wzięły Ania, Dagmara oraz Marta, a gdzie? Oczywiście w Parku Narodowym Gór Stołowych. Miałyśmy możliwość wzięcia udziału w konserwowaniu oraz w zabezpieczeniu tablic dydaktycznych, ale również w ochronie sosny błotnej!  Na sam koniec zdobyłyśmy wiedzę o torfowiskach niskich i ekosystemów łąkowych, jak bardzo są one nam potrzebne i dlaczego.

Widziałyśmy tropy dzików, kun, ale i wilków! Przez cały pobyt w górach zrobiłyśmy ponad 40 km! Zobaczyłyśmy: Błędne Skały, Niknącą Łąkę, Skalne Grzyby oraz Szczeliniec Wielki




W Tych widokach można się zatracić! Cudowna przyroda!

Artykuł zredagowała Dagmara Jacuńska przewodnicząca Koła.

wtorek, 7 sierpnia 2018

Parki miejskie – miejsce wypoczynku i kontaktu z przyrodą

Parki miejskie są miejscem, gdzie możemy doświadczyć kontaktu z przyrodą. Pełnią funkcję estetyczną i rekreacyjną a te dwie zaliczają się do usług ekosystemowych. Są miejscem życia wielu gatunków swoistego rodzaju „oazą dzikiego życia”, czyli miejscem życia organizmów, które żyją w miastach bez wsparcia człowieka (http://naukawpolsce.pap.pl).

  Podczas realizacji projektu naszego koła sami mogliśmy doświadczyć kontaktu z przyrodą. Chociaż jego celem nie było określanie różnorodności biologicznej, tylko monitoring gatunków inwazyjnych i analiza gleby we wrocławskich parkach, przynajmniej w początkowym etapie, to mieliśmy okazję przekonać się jakie walory przyrodnicze posiada: Park Szczytnicki, Park Tołpy, Park Wschodni, Park Południowy i Park Leśnicki.

Najbardziej spodobał nam się Park Wschodni (ryc. 1) może to bardzo dziwić osoby, ponieważ park nie należy do tych „uporządkowanych”. Swoistego rodzaju bałagan sprawia, że w parku można się poczuć wręcz jak w lesie. Park otoczony jest rzeką Dolną Oławą, w której można zaobserwować między innymi paproć wodną – salwinię pływającą (Salvinia natans) (ryc. 2). Niestety, podobnie jak ma to miejsce w Parku Leśnickim, przez który przepływa Bystrzyca, lecz w znacznie mniejszej liczbie występuje rdestowiec – gatunek inwazyjny (ryc. 3).


Ryc. 1. Fotografia z Parku Wschodniego (A. Kolasińska)


Ryc. 2. Salwinia pływająca (A. Kolasińska)


Ryc. 3. Rdestowiec (A. Kolasińska)



Cechą wspólną parków Wschodniego i Leśnickiego jest położenie nad rzekami – jest to niestety przyczyną występowania rdestowca (Reynoutria) (ryc. 3) – rodzaju inwazyjnego krzewu o łodygach zbliżonych wyglądem do łodyg bambusa. Podkreślić jednak należy, że w Parku Wschodnim zanotowaliśmy o wiele mniejsze zagęszczenie rdestowców w porównaniu do Parku Leśnickiego
Inwentaryzację zaczęliśmy w maju, a zakończyliśmy w lipcu – pozwoliło nam to na obserwację kwitnących roślin inwazyjnych takich jak: robinia akacjowa (Robinia pseudoacacia) (ryc. 4), której wyjątkowo liczne występowanie stwierdziliśmy w Parku Tołpy i w pobliżu Parku Leśnickiego; niecierpek drobnokwiatowy (Impatiens parviflora) (ryc. 5), którego stanowiska stwierdziliśmy we wszystkich z wymienionych parków z wyjątkiem Parku Tołpy; dereń rozłogowy (Cornus sericea) (ryc. 6).





Ryc. 4. Robinia akacjowa (A. Kolasińska)




Ryc. 5. Niecierpki drobnokwiatowe (A. Kolasińska)




Źródła
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C28726%2Cprof-luniak-miejskie-parki-moga-byc-oazami-dzikiego-zycia.html, dostęp 2018.08.02

Autorzy: Filip Borkowski, Anna Kolasińska